Gdy tylko mecz się skończył, Elena pobiegła w stronę Stefana. Poczułem lekkie ukłucie w sercu na ten widok. Chociaż nie był on tak mocny, jak ten, kiedy widziałem ich tańczących razem na balu u Lockwoodów.
Sam nie do końca wiedziałem co do niej tak naprawdę czuję. Może to całe zakochanie sobie wymyśliłem? Bzdura. Zbeształem się w duchu. Nie potrafiłbym wymyślić czegoś takiego. Ale czy to uczucie trwało nadal?
Ale jak to w życiu bywa, coś musiało pójść nie tak. Musiałem zakochać się w jednej z nich. Padło na Elenę. Chciałem to przerwać, zanim będzie za późno. Nie udało się. Zajęty własnym ja, zupełnie zapomniałem o towarzyszącej mi Kathrine.
Spojrzałem na nią. Była piękna. Dzięki niej mógłbym zapomnieć o uczuciu, jakim darzę moją przyjaciółkę. Może warto spróbować? Mógłbym ją gdzieś zaprosić. Na przykład do mojego domu. Moich rodziców nie było, wyjechali na kilka dni.
- Kath... - zacząłem. - Może chciałaby do mnie wpaść?
Moja propozycja ją zaskoczyła. Przez chwilę siedziała cicho. Wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała.
- Bardzo bym chciała, ale... - zająknęła się - dzisiaj nie dam rady - spuściła głowę. - Ale może jutro? - zapytała szybko, jakby się bała tego, że mógłbym się rozmyślić.
- Spotkajmy się przed centrum handlowym. Możemy pójść na przykład na kawę. Co ty na to?
- Wspaniale - uśmiechnęła się.
Miała cudowny uśmiech.
- Siedemnasta? - pokiwała głową. - Skoro z dzisiejszego spotkania nic nie będzie, to pozwól przynajmniej, że cię odwiozę.
Zgodziła się. Poprowadziłem ją w stronę mojego samochodu i jak na dżentelmena przystało, otwarłem przed nią drzwi od strony pasażera. Obszedłem pojazd i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik i wyjechałem ze szkolnego parkingu.
Elena
Leżałam na łóżku i rozmyślałam nad wydarzeniami dzisiejszego dnia. Nadal czułam okropny ból. Tamten widok był jak cios w żołądek.
Sama nie wiedziałam kiedy dokładnie się w nim zakochałam. Musiałam do niego już wcześniej coś czuć, a dopiero od czasu balu wszystkie moje uczucia wyszły na jaw. Wtedy sama przed sobą przyznałam się, że go kocham. Ale to nie zmienia faktu, że nigdy nie będę jego.
Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Jak intruz snułam się po własnym domu. Bałam się spotkania ze Stefanem. Wiedziałam, że za niedługo tu przyjedzie, razem z Jeremy'm. Usiądą razem przed telewizorem, przyprowadzą jakieś cycate lale i się upiją. Tak świętują zwycięstwo. Zamiast gdzieś wyjść z całą drużyną, oni wolą zostać w naszym domu.
Miałam cichą nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Obiekt moich westchnień przyjdzie sam, zaproponuje mi, żebym się do nich przysiadła.
Siedziałam jak na szpilkach. W końcu się doczekałam. Gdy usłyszałam samochód wjeżdżający na nasz podjazd, szybko podbiegłam do okna. Z mojego pokoju miałam doskonały widok na front naszego domu.
Przednie drzwi się otworzyły. Stefan i Jerr. Z początku myślałam, że są sami. Pomyliłam się. Podeszli do tylnich drzwi, każdy z innej strony i otworzyli je, pomagając dwóm dziewczynom wydostać się z auta.
Znałam je. Są to dziewczyny ze starszych klas. Na widok Stefana trzymającego za rękę wysoką, szczupłą i zjawiskowo piękną brunetkę coś we mnie pękło.
Myślałam, że przez bycie miłą, zrozumiał, iż postanowiłam dać mu szansę. Widocznie to nic dla niego nie znaczyło.
W takim razie ja również będę się tak zachowywać. Będzie tak, jak dawniej. Powrócę do mojej postawy "nienawidzę cię Salvatore". Będzie to potwornie trudne, ale jakoś dam radę. Muszę. To jedyny sposób, bym mogła się od niego oddalić, spróbować zapomnieć. Doskonale wiedziałam, że on się nie zmieni... Dalej będzie zaliczał panienki, jedna za drugą. Zabawiałby się z innymi nawet wtedy, gdybyśmy byli parą. Znam go wystarczająco długo, by wiedzieć do czego jest zdolny. Nie chcę przez niego cierpieć.
Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Rzuciłam się na łóżko. Po chwili mój szloch zamienił się w płacz. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam.
***
Ponownie znalazłam się na szkolnym boisku. Tym razem chłopacy mieli trening. Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam, że Stefan mi się przygląda. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam iść w jego stronę. Kątem oka zauważyłam, że Caroline robi to samo. Przyspieszyłam. Dotarłam do niego pierwsza.
Nie tracąc ani chwili, położyłam obie dłonie na jego policzkach i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Gdy tylko nasze usta się spotkały, poczułam rozlewające się ciepło w moim sercu.
Z początku mężczyzna stał jak sparaliżowany, nie za bardzo wiedząc co się dookoła niego dzieje. Po chwili jednak się otrząsnął i oddał pocałunek. Objął moją głowę, przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej.Wydałam cichy jęk, rozchylając wargi. On to natychmiast wykorzystał. Mój język niepewnie dołączył do niego. Jeszcze nigdy się tak nie całowałam. Byłam całkowicie bezradna. Jeszcze chwila, a nie będę mogła tego przerwać.
Chwyciłam się resztek zdrowego rozsądku i powoli odsunęłam się od niego. Rzuciłam mu ostatnie spojrzenie, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę trybun, szeroko się uśmiechając.
Witam!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
Damon w friendzone. :D Uczcijmy go minutą ciszy. XD
Elena zakochana!
Poprostu uwielbiam KAŻDY twój blog!
Życzę ci duuużo weny!
Buziaczki
Ally Anne
Jak mi szkoda Damona, Elena go tak bezczelnie zfriendzone'owała, że aż mnie serce boli </3 No i powiedz mi proszę, że ta ostatnia część była snem? Co prawda Elena zrobiła ładnie na złość Caroline i w ogóle pocałowała Stefana, ale powiedz, że to był tylko sen, proszę! Ale gdyby to jednak nie był sen, to czekam na plan zabicia Eleny stworzony przez Caroline. O matko, to będzie takie okrutne :D
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział kolejny i jednocześnie zapraszam do siebie, gdyż wczoraj reaktywowałam bloga i umieściłam na nim pierwszy post.
http://blondwlosa-zagadka.blogspot.com/
Pozdrawiam
Sight :)