niedziela, 26 kwietnia 2015

Prologue

     

     Nienawidzę go! Nienawidzę... Choć to słowo jest zdecydowanie niedomówieniem. Brzmi nie za dobrze. Ale nie potrafię znaleźć mocniejszego słowa, które dokładnie opisze moje negatywne uczucia względem tego, którego imienia nie chcę nawet wymawiać. Ugh... Po prostu gardzę nim.
     Nienawidzę sposobu w jaki się porusza. Ma zbyt dumny krok i sprawia, że wszystkie dziewczyny dosłownie ślinią się na jego widok. Z wyjątkiem mnie. Jest zbyt pewny siebie. Uważa, że może mieć każdą. Myli się. Nie może mieć mnie. A gdy jeszcze do którejś wyśle swój firmowy uśmiech, mrugnie i dorzuci kilka tanich bajerów, to po prostu padają mu do stóp. Żałosne... Ale to nie wszystko. Otóż gra w szkolnym klubie piłki nożnej i gdy biega po boisku bez koszulki, to dziewczyny dosłownie mdleją na jego widok.
    Nienawidzę również jego głosu. Sprawia, że przez moje ciało przepływa jakiś dziwny prąd. Nie podoba mi się to uczucie. A ten jego sposób mówienia do innych. Zwraca się do nich z wyższością. Jakbyś był poddanym, a on królem - choć ja uważam go jedynie za nadwornego błazna królowej Elżbiety. Ze swoim cudownym brytyjskim akcentem byłby idealny na to stanowisko.
     Nienawidzę jego zapachu. Pachnie tak cudownie co doprowadza mnie do szewskiej pasji. Czuć go wszędzie.
    I jeszcze ten jego wzrok. Żadna dziewczyna nie jest w stanie oderwać oczu od jego głębokich, błękitnych oczu. Są zbyt hipnotyzujące.
     Nienawidzę jego perfekcyjnej twarzy. Jest zabójczo przystojny. I te jego włosy. Wyglądają jak aksamit, zawsze roztrzepane. Chciałabym móc zatopić w nich palce i sprawdzić czy rzeczywiście są tak miękkie, na jakie wyglądają.
    Ale oprócz tych wszystkich rzeczy, jest jeszcze jedna - chyba najgorsza. Muszę siedzieć z nim na angielskim, co oznacza, że od czasu do czasu nie mam innego wyjścia i muszę się do niego odezwać. Na innych lekcjach rzuca do mnie liściki, w których pisze jak to mu się podobam i doprowadzam go do szału, nie pozwalając się dotknąć. Na dodatek jest przyjacielem mojego brata, więc bardzo często przebywa u mnie w domu. Nie było dnia, kiedy nie wparował do mojego pokoju. Zwykle leżę wtedy na łóżku i czytam, uczę się, bądź słucham muzyki. Wtedy kładzie się obok mnie, próbując do siebie przyciągnąć. W takich momentach przychodzi mój brat. On dostaje od niego, lecz to go nie zniechęca. Wręcz przeciwnie, staje się jeszcze bardziej nachalny. Jakby tego było mało, musi być bratem mojej najlepszej przyjaciółki.
     Ale najbardziej nienawidzę tego, że pomimo, iż wie z jaką intensywnością go nie znoszę, pozostaje niewzruszony. To mnie dobija! Gra ze mną w tą swoją głupią gierkę. I tak to wszystko na nic. Nigdy nie będę jego! NIGDY! Nie będę jego kolejną panienką, zdobyczą, zabawką...  I jestem niemożliwie usatysfakcjonowana tym faktem. Bo najprawdopodobniej jestem jedyną dziewczyną na tej planecie, wróć, na całym wszechświecie, której Stefan Salvatore nie może mieć. O nie... Powiedziałam to imię.
____________
Witajcie ;D
Przepraszam, że tak bez wyjaśnień zawiesiłam bloga, ale po prostu musiałam.
Nie miałam w ogóle pomysłu na dalsze rozdziały, dlatego postanowiłam odpocząć.
W tym czasie zmieniłam trochę fabułę, która o wiele bardziej mi się podoba.
Mam nadzieję, że wam również :*